- Co to jest syndrom Da Vinci?
Kreatywni ludzie często posiadają więcej wen i pomysłów, niż są w stanie zrealizować.
To sprawia, że pomysł porzucany jest na rzecz następnego, który prawdopodobnie też przeleci nam przez palce. Bez konkretnych statystyk, ale z własnego doświadczenia wiem, że jeśli jeden na dziesięć pomysłów uda się sfinalizować to już ogromny sukces.
Aby rzeczywiście poświęcić się tworzeniu, potrzeba czasu, ogromnej koncentracji i niesamowitych pokładów pracy. Artyści z syndromem Da Vinci łatwo się dekoncentrują, zupełnie jak sam Leonardo, który jest doskonałym przykładem tego nawyku.
Sam zaczął znacznie więcej projektów, niż był w stanie dokończyć.
- Geneza Davine?
Zgodnie z definicją, słowo Davine pochodzi od imienia Dawid i określa osobę, która jest seksowna, kreatywna i inteligentna. Kogoś, w kim łatwo się zakochać. Mówi o kimś, kto jest towarzyski i żądny przygód. Dziwak w łóżku. Niezależny. Uparty. Opiekuńczy, troskliwy i hałaśliwy. Swobodny lub cygański.
Źródło definicji: urbandictionary.com
Moje nazwisko Davine (czyt. Dawin) złożone jest z kilku czynników, a jednym z nich właśnie był Da Vinci. Odkąd tylko pamiętam, zawsze miałem więcej pomysłów niż byłem w stanie zrealizować. Otwierałem wiele projektów, a kończyłem jedynie niewielki ułamek.
Kolejnym czynnikiem jest fonetyczny wydźwięk tego słowa, Davine brzmi jak Dawid – czyli hołd dla mojego prawdziwego imienia.
Trzecim i ostatnim czynnikiem jest definicja, którą zamieściłem powyżej. Może troche narcystycznie, jednak w dużej mierze się z nią utożsamiam, dlatego uznałem Davine za odpowiednie nazwisko dla mnie.
- Da Vinci vs. moje życie.
Pewnie się zastanwiacie, dlaczego nie realizuję pomysłów, kiedy można po prostu zorganizować plan działania. Odpowiedź brzmi – nie wiem, naprawdę nie wiem.
To nie jest lenistwo, ani brak organizacji. To jest chwilowy zapał, który uświadamia mnię o świetności pomysłu, jednak zanim zdąrzę się zorientować mam następny lepszy, a potem kolejny lub nawet kilka jednocześnie. Genialne pomysły sypią mi się na głowę niczym grad. Nie można ich też ignorować, bo zostanie żal, kiedy zaczną ulatywać z pamięci.
Przecież można by je zapisywać, prawda?
Wtedy pojawia się chaos, bo chcę się poświęcić tym z początku listy, a w tym czasie ona robi się coraz obszerniejsza, nie pozwalając mi dokończyć wszystkiego co tam zapisałem.
Złoty środek – mam dwa konta na facebooku i zawsze noszę przy sobie telefon. Wena potrafi mnie zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie, a kiedy tak się stanie, to piszę „do siebie” wiadomość i tam zbieram swoje myśli. Nie realizuję pomysłów, ale przynajmniej są one zebrane wszystkie w jednym miejscu i zawsze mogę do nich wrócić.
Add comment